Uczeni w anegdocie

Data ostatniej modyfikacji:
2015-05-18
Autor recenzji: 
Karol Maślanka
student matematyki na UWr
Autor: 

Andrzej Kajetan Wróblewski – fizyk i popularyzator nauki, w latach 1889–1993 rektor Uniwersytetu Warszawskiego

Wydawca: 

Prószyński i S-ka
ul. Rzymowskiego 28, 02-697 Warszawa
tel. 22 278 17 40, faks: 22 843 52 15
e-mail: proszynskimedia@proszynskimedia.pl
www.proszynski.com.pl

 

Uczeni w anegdocie

W książce (a właściwie w jej dwóch tomach) zebrano felietony publikowane wcześniej w miesięczniku "Wiedza i Życie". Osoba autora - wybitnego uczonego i popularyzatora nauki - jest gwarancją jakości i tego, że z bzdurami merytorycznymi raczej się w tekście nie spotkamy (co niestety zdarza się w podobnych tzn. bibliograficznych i anegdotycznych pozycjach). Nasuwa się jednak pytanie, czy te teksty tworzą jakąś spójną całość, w której czytelnik się nie pogubi. Mogę uspokoić wszystkich, którzy podzielają takie obawy. Zdarza się, że na jednej stronie czytamy o naukowcach, których dzielą dwa tysiąclecia i pół europejskiego kontynentu, ale nie stwarza to wrażenia chaosu. Kilka początkowych rozdziałów traktuje o przygodach uczonych z nauką języków oraz o ich przysłowiowym roztargnieniu. W dalszej części autor przeskakuje między rozdziałami np. z ojca na syna lub z nauczyciela na ucznia. Jednak wszystko składa się w całość jak dobre puzzle.

Najbardziej istotnym faktem, który sprawia, że książka jest warta polecenia (bo samo zaspokojenie ciekawości na temat prywatnego życia uczonych to chyba za mało) jest to, że pozwala wyobrazić sobie miniony świat i poznać choćby szczegóły dworskiego życia przy okazji opowieści o przedwczesnej śmierci Kartezjusza na dworze króla Szwecji. Przy innych okazjach można wyrobić sobie zdanie o wpływie kościoła na rozwój nauki, znaczeniu publikowania w powszechnie znanym języku i konieczności posiadania wspólnego języka nauki (inaczej nikt spoza własnego podwórka nie usłyszy o twoim odkryciu, a wszystkie zaszczyty spłyną na kogoś innego, biegle władającego łaciną, francuskim, czy obecnie angielskim), a także o znaczeniu pilności i pieniądza w nauce (wszak reguły de l'Hospitala nie wymyślił wcale markiz de l'Hospital, on robił tylko pilnie notatki i... miał pieniądze).

Kolejnym walorem jest to, że książka Wróblewskiego pozwala spojrzeć na wielkich naukowców jak na zwykłych ludzi. Być może uczniom przyjemniej byłoby się uczyć o równaniach Maxwella, wiedząc, że był on przez kolegów nazywany Dafty (z angielskiego 'stuknięty') i to bynajmniej nie bez powodu. Oczywiście prawdziwość niektórych historii trudno dziś zweryfikować. Sam autor używa często słów "podobno", "mówi się, że". Wiele z nich powstało już po śmierci uczonych właśnie w celu zainteresowania i zachęcenia niesfornych uczniów do nauki (np. anegdota o Gaussie, który w szkole sumował liczby naturalne).  Poza tym opowieści, których jedynymi świadkami byli opisywani naukowcy, trzeba traktować z dystansem, pamiętając o tym, że ludzie mają skłonności do ubarwiania swoich przeżyć. Czasem zdarzają się jednak dziwaczne historie, np. o niemieckim fizyku Wilhelmie Röntgenie autor pisze, że "swoje umiłowanie przyrody zaspokajał, polując w górach otaczających jego domek". Może jestem romantykiem, ale nie strzelam do tego, co miłuję.

Tematyka książki może wydać się błaha, ale na półce z lekturą lekką i przyjemną, a przy tym pouczającą i inspirującą jest to pozycja bardzo dobra. A na dodatek dowcipna. Przy czytaniu nie raz zdarzyło mi się parsknąć śmiechem, np. z mowy pogrzebowej Hilberta nad grobem swojego studenta (uwaga, wymaganie zbyt wiele w czasie sesji może zabić) albo ze statystycznych badań nad skutecznością modlitwy. Kto wie, może gdybym trafił na tę książkę w liceum, zainspirowany postacią Schrödingera odbierałbym wkrótce nagrodę Nobla... 

 

Zastosowanie w szkole: 
  • ciekawostki z historii matematyki i fizyki

  

Powrót na górę strony