Wybraniec bogów - film o Józefie Marcinkiewiczu

Data ostatniej modyfikacji:
2022-04-27
Autor: 
opracowanie redakcyjne

Fabularyzowany film dokumentalny wyprodukowany przez IPN (2021, czas trwania: 65 min) w reżyserii Konrada Starczewskiego, Rafała Pękały i Tomasza Matuszczaka, próbuje manipulować historią i stawiać tezy wygodne dla obecnej politycznej narracji. Środowisko matematyków powinno protestować przeciw narzucaniu społeczeństwu takich tez. Czy taka musiała być cena tego, że ten film w ogóle powstał i zainteresował matematycznych laików? Oczywistym jest, że w czasach PRL nie można było swobodnie wypowiadać się na temat ofiar Katynia. Jednak dużą hipokryzją jest zarzucanie matematykom, że o Marcinkiewiczu całkowicie zapomnieli i pamięć tę przywrócił dopiero film zrealizowany przez IPN. Warto może przypomnieć w tym miejscu, że Józef Marcinkiewicz jest patronem nagrody za najlepszą pracę studencką z matematyki przyznawanej przez oddział toruński Polskiego Towarzystwa Matematycznego od 65 lat (czyli od 1956 roku, o czym IPN zdaje się w roku 2021 nadal nie wiedzieć (lub tylko celowo pomija tę informację w filmie, gdyż psuje założony w nim tok narracji). Oddział toruński PTM nie był dla tej nagrody wybrany przypadkowo. To właśnie na tamtejszy uniwersytet trafiła po II wojnie światowej większość kadry z Uniwersytetu w Wilnie, w tym prof. Leon Jeśmanowicz - kolega Marcinkiewicza z czasu studiów. Z kolei w 1964 wydano w Polsce (ale w języku angielskim) dzieła zebrane Marcinkiewicza. Nie każdy zmarły matematyk był w ten sposób przez środowisko honorowany.

Upamiętnienie postaci Józefa Marcinkiewicza: symboliczny grób na cmentarzu w Janowie, tablica pamiątkowa pod pomnikiem Orła Białego w Janowie, tabliczka na polskim cmentarzu wojennym w Charkowie. W 2010 roku Marcinkiewicz został patronem Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Janowie.

 

 

Tu zobaczysz zwiastun filmu przygotowany na II Międzynarodowy Festiwal Filmowy o Totalitaryzmach "Echa Katynia". Tu jest rozmowa z twórcami filmu (1 h 07 min). Tu są podstawowe informacje historyczne zawarte w filmie, a tu jest materiał z wystawy (2 min) przygotowanej w 2020 przez Sokólski Ośrodek Kultury poświęconej rodzinie Marcinkiewiczów.

Od 22 IV 2022 film jest dostępny na platformie YT.

Poniżej prezentujemy refleksje studentów matematyki UWr po obejrzeniu internetowej premiery filmu.

Józef Marcinkiewicz urodził się 30 marca 1910 w Cimoszce na Podlasiu (w filmie nie wspomniano, że to data w kalendarzu juliańskim, używanym jeszcze wtedy w Cesarstwie Rosyjskim). Był dzieckiem chorowitym do tego stopnia, że matka wymogła na lekarzu zaświadczenie, że nie można używać wobec niego pasa (powszechnego zapewne wówczas środka wychowawczego i to nawet w domach światłych rodziców). Informację, że Józef pochodził z rodziny chłopskiej, należy traktować co najmniej ostrożnie, w rzeczywistości bowiem jego rodzice byli w posiadaniu 40 hektarów ziemi i powodziło się im całkiem dobrze, a większość z ich piątki dzieci ukończyła studia. Edukację rozpoczął Marcinkiewicz w Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku, gdzie trafił na fantastycznego nauczyciela matematyki i skąd po maturze wyruszył na studia matematyczne na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Już na pierwszym roku dał się poznać jako student o wyjątkowych zdolnościach, "obdarzony intuicją matematyczną, która pozwalała mu przewidzieć rezultat, omijając żmudną drogę rozumowania". Jego zachowanie wobec wykładowców mogło czasem nosić znamiona bezczelnego, gdy przerywał wykład, podchodził do tablicy i zmazywał rozwiązanie profesora, by zapisać swoje - znacznie krótsze, albo kiedy strofował profesora za spóźnianie się na zajęcia. Taka postawa studenta może ujść na sucho chyba tylko w matematyce (i wówczas, i współcześnie). W dokumencie pojawiają się czasem sprzeczne informacje o osobowości młodego matematyka – raz jest określany jako introwertyk, a w innym miejscu słyszymy, że był bardzo towarzyski, lubił tańce, grę w brydża i był redaktorem szkolnej gazetki.  Marcinkiewicza-matematyka zbudowała jego wyjątkowa relacja z profesorem Antonim Zygmundem (starszym od niego o 10 lat). Na początku miała charakter typu mistrz-uczeń, ale szybko przerodziła się w szczerą przyjaźń. A wszystko zaczęło się od przedstawienia studentom przez profesora problemu matematycznego, na rozwiązanie którego dostali czas do końca semestru. Jedyną osobą, która sprostała temu zadaniu, był Marcinkiewicz. Profesor Zygmund powiedział o swoim najzdolniejszym uczniu: „Ja na początku uczyłem Marcinkiewicza, potem on uczył mnie”. A warto wspomnieć, że w gronie wychowanków profesora byli też zdobywcy medalu Fieldsa. Niestety, taka kariera nie była dana młodemu Marcinkiewiczowi. Co prawda studia ukończył w trzy lata zamiast regulaminowych czterech, doktorat obronił rok później, a habilitację dotyczącą szeregów ortogonalnych zrobił w 27 roku życia, to na przeszkodzie stanęła wojna. Zdążył jeszcze nawiązać kontakty z matematykami lwowskimi, miał swój udział w pisaniu "Księgi Szkockiej" - rozwiązał problem 83 autorstwa Auerbacha i 131 autorstwa Zygmunda oraz wpisał swój własny pod numerem 124. Zdziwiło mnie stwierdzenie Marcinkiewicza, że matematyka go męczy i gdyby mógł zacząć od początku, wolałby być lekarzem. Być może tłumaczy je fakt, że potrafił wyjść z kina w połowie spektaklu, gdy jakiś problem zaprzątał mu głowę. W kwietniu 1939 Marcinkiewicz wyjechał na stypendium do Cambridge, ale na wieść o możliwym wybuchu wojny już w sierpniu wrócił do Polski, zostawił matce na przechowanie wszystkie swoje matematyczne notatki jak najcenniejszy skarb i zaciągnął się do wojska, choć mógł zostać w Wielkiej Brytanii. Na jego decyzję z pewnością miało wpływ patriotyczne wychowanie wyniesione z rodzinnego domu (był wnukiem i prawnukiem powstańców). W filmie padło nawet patetyczne stwierdzenie, że „bardziej kochał ojczyznę niż matematykę, która była jego wielką miłością”. Walczył w obronie Lwowa przed Sowietami i trafił do niewoli. Z niejasnych przyczyn nie wykorzystał okazji do ucieczki, gdy transport na Wschód zatrzymał się na dłuższy czas w miejscowości Podwysokie (innym oficerom udało się wówczas zbiec). Marcinkiewicz trafił do obozu w Starobielsku, gdzie stawał się coraz bardziej wyobcowany. Zginął w wieku 30 lat zamordowany w Charkowie, przez co na wiele lat pamięć o nim została wymazana ze społecznej świadomości. Nie można było pisać o jego wynikach naukowych, nie wspominając już o życiorysie. Jego notatki (źle zabezpieczone) uległy zniszczeniu. Pierwszą wzmiankę o Marcinkiewiczu zawdzięczamy jego promotorowi - Antoniemu Zygmundowi, który w drugim amerykańskim wydaniu książki o szeregach geometrycznych umieścił wzmianki o wynikach Marcinkiewicza, a jedno z twierdzeń nazwał jego nazwiskiem. Najbardziej z całego filmu utkwiła mi w pamięci metafora, że “strzelaliśmy brylantami do nieprzyjaciół”. Jest ona szalenie trafna w odniesieniu do Józefa Marcinkiewicza.
/Agata Rompała/

 

Staranną edukację młody Marcinkiewicz otrzymał w domu rodziców - bogatych właścicieli ziemskich, wiejskiej elity intelektualnej Podlasia. Naukę w szkole publicznej w Białymstoku zaczął od razu od trzeciej klasy (ze względu na słabe zdrowie i zagrożenie gruźlicą). Musiał wcześniej zdać egzamin wstępny, do którego był świetnie przygotowany. W wieku 20 lat trafił na Uniwersytet w Wilnie i oczywiście wybrał matematykę. To zadziwiające (i rzadkie nawet w dzisiejszych czasach), że po 7 zaledwie latach miał już w tej dziedzinie habilitację. Tylko będąc wybitną postacią na uczelni, mógł pozwolić sobie na przerwanie wykładowcy i powiedzenie mu, że popełnił błąd, lub że zna dużo krótsze rozwiązanie jakiegoś problemu. Zaskakująca jest też jego przyjacielska relacja z promotorem. W czasach międzywojennych spodziewałbym się dużo większego dystansu między studentem i wykładowcą, ale widocznie matematycy już wtedy potrafili skracać ten dystans, zachowując dla siebie nawzajem wiele szacunku. Zaskakujące też wydało mi się jego poczucie obowiązku względem ojczyzny. Wrócił do Polski z Cambridge, gdy tylko otrzymał akt mobilizacyjny, chociaż od naukowca przebywającego za granicą nikt tego nie oczekiwał, zwłaszcza że był od dzieciństwa bardzo chorowity. Zdziwiło mnie to, że (jak nakazywał kodeks oficerski) nie chciał skorzystać z próby ucieczki na trasie przejazdu pociągu, który wywiózł go w głąb Rosji. Może nie przewidywał, że czeka go tam bestialska śmierć. Była to śmierć „podwójna”, bo zginął nie tylko ciałem, ale zniknęła po nim na wiele lat pamięć wśród żywych. Niedługo po zbrodni katyńskiej rodziny zamordowanych (w tym rodziców Józefa) wywieziono do Kazachstanu, skąd już nie wrócili. Dopiero po roku 1956 rodzeństwo, które przetrwało wojnę, zbudowało symboliczny grób rodzinny na cmentarzu w Janowie, a dzięki promotorowi - Antoniemu Zygmundowi - nazwisko Marcinkiewicza zostało przywrócone na kartach akademickich podręczników. /Artur Rajczakowski/

 

Jeden z narratorów filmu, historyk matematyki prof Lech Maligranda, jest zafascynowany faktem, że 30-letni człowiek udowodnił tak wiele twierdzeń, chociaż pracował zaledwie 6 lat. Trudno nie podzielać tej fascynacji. Najbardziej poruszył mnie moment, w którym na ekranie ukazało się zdjęcie Ireny Sławińskiej - narzeczonej Marcinkiewicza - w otoczeniu studentek. Kobieta leżała w łóżku, a nad nią wisiał portret matematyka. W swojej ,,Szlakami moich wód" Sławińska zapisała lapidarne zdanie: ,,Zginął w Katyniu, za mąż nie wyszłam". Zamknęła w nim cały smutek i tragedię ich wspólnego losu. /Anna Niełacna/ 

 

Historia Marcinkiewicza wciągnie każdego, niezależnie od zaangażowania w matematykę. Był niezwykle uzdolnionym młodym człowiekiem, wychowanym w duchu niekwestionowanego patriotyzmu wpojonego z dziada pradziada przez rodzinę. Współpraca z nim była trudno, bo stawiał wysokie wymagania zarówno sobie jak i studentom. Był też wewnętrznie skomplikowanym człowiekiem, np. jego decyzja niepodjęcia ucieczki w trakcie wywózki do obozu jest dla mnie niezrozumiała. W obliczy totalnej tragedii wojny często zapominamy o tragediach jednostek, a przez pryzmat tego filmu można sobie uzmysłowić, jak wielu wybitnych ludzi została pozbawiona nauka i ludzka cywilizacja, przez wojnę, chciwość, nienawiść i chęć władzy nad innymi. Ciekawe, jak wyglądałby świat, gdyby ci wszyscy ludzie żyli i działali dłużej. /Dominika Skoczeń/ 

 

Wystarczył jeden listy wysłany z obozu jenieckiego do rodziców , aby zostali oni wysiedleni w głąb Rosji, gdzie słuch po nich zaginął. Pracę naukową w matematyce Marcinkiewicz rozpoczął już na II roku studiów. Mimo krótkiej kariery był autorem wielu prac. Jednym z jego ważniejszych wyników jest tzw. twierdzenie interpolacyjne Marcinkiewicza. Żaden totalitaryzm nie wytrze takich nazwisk z kart akademickich podręczników. /Edyta Wójciak/ 

 

Główny bohater filmu był ofiarą zbrodni katyńskiej, przez co pamięć o nim przez wiele lat była zacierana w świadomości ogółu przez restrykcje władz. Pochodził z rodziny chłopskiej, jednak bardzo dbającej o wykształcenie każdego z piątki dzieci. Józef na tle rodzeństwa okazał się jednostką wybitną. Posiadał talent pozwalający dostrzegać rozwiązania problemów, z pominięciem żmudnych obliczeń. Jego naukowa kariera, mimo że krótka, była niezwykle błyskotliwa. W wieku 27 lat otrzymał tytuł doktora habilitowanego, co potwierdzało jego ponadprzeciętne zdolności poparte jednak ciężką pracą. Józef wywodził się z rodziny o patriotycznych korzeniach. Jego przodkowie walczyli w powstaniach narodowowyzwoleńczych. Mówi się o nim, że w życiu miał dwie miłości: pierwszą była matematyka, a drugą ojczyzna. Była jeszcze podobno ta trzecia - miłość do kobiety - nigdy nie spełniona. Podczas wojny to druga miłość przeważyła szalę, co młody matematyk przypłacił nie tylko śmiercią, ale i wieloletnim zapomnieniem. Pozostaje pytanie, co by było, gdyby Marcinkiewicz przeżył wojnę, ile by osiągnął. Tego niestety już nigdy się nie dowiemy. /Julia Broniszewska/

 

Choć ekranizacja losu młodego, wybitnego matematyka trwa zaledwie 60 minut, można się z niej naprawdę dużo dowiedzieć. Tym bardziej, że jako ofiara zbrodni katyńskiej, przez lata był usuwany w zapomnienie. Scenografia oraz kostiumy we fragmentach fabularyzowanych pozwalają doskonale wczuć się w klimat międzywojnia na Podlasiu. Dzięki licznym fotografiom, dokumentom i wspomnieniom, możemy lepiej poznać życie i dorobek naukowy Marcinkiewicza, o którym, muszę przyznać, nigdy wcześniej nie słyszałam. Film powinien obejrzeć obowiązkowo każdy student matematyki (i nie tylko matematyki). Choćby po to, by przekonać się, jakie ogromne możliwości posiada w sobie młody ambitny intelekt i patriotyczny duch. Nie wolno pozwolić, aby postaci pokroju Marcinkiewicza pozostawały zapomniane. /Karolina Hetnał/

 

Historię wybitnego (choć mało znanego) polskiego matematyka opowiadają matematycy, historycy oraz bratanica Marcinkiewicza. Informacje o nim są dość skąpe, czasy były trudne, wiele dokumentów zaginęło, badania historyków nad ofiarami zbrodni katyńskiej dopiero niedawno się rozpoczęły, więc nie ma źródeł historycznych, a członkowie rodzin jeszcze przez wiele lat po obaleniu komuny nie chcieli obnosić się publicznie ze swoją wiedzą na ten temat. Rodzice Józefa wyjątkowo troszczyli się o edukację piątki dzieci. Ojciec był wymagający, matka dbała o ciepło ogniska domowego, ale także o dostęp do dobrej literatury. Marcinkiewicz w znacznej części był samoukiem, co spowodowało, że i w późniejszej pracy był bardzo wytrwały, gdy napotykał problem, pracował tak długo, aż znalazł odpowiedź na zadane pytanie. Mówiono, że matematyka zabierała mu zdrowie, potrafił się w niej zatracać, wpadał w trans pracy, od której nie można było go odciągnąć. Podczas studiów o zdolnego młodego asystenta rywalizowało wielu profesorów, ale to jego mentor - profesor Antoni Zygmund - zawarł z nim bliską przyjaźń i podjął współpracę. A w latach powojennych to on dbał o przetrwanie dorobku swojego genialnego ucznia.
/Katarzyna Janicka/

 

Znamienny jest tytuł filmu, pochodzący od Fryderyk Nietzschego "Wybrańcy Bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie" i nawiązujący bezpośrednio do postaci wybitnego francuskiego matematyka, który zginął wieku 21 lat - Ewarysta Galois (jego losy opisał polski fizyk Leopold Infeld w książce pod takim samym tytułem, co film o Marcinkiewiczu). Marcinkiewicz istotnie był wybrańcem obdarzonym wyjątkowym matematycznym talentem i został za szybko zabrany przez Boga właśnie ze względu na swoją wyjątkowość. /Katarzyna Woźniak/

 

Historia życia Marcinkiewicza jest krótka i przez to tak bardzo poruszająca. Czy matematyka wyglądałaby inaczej, gdyby nie tak tragiczny los jej młodych wyznawców? Czy wojenna Polska nie mogła zawalczyć o takiego geniusza i wykorzystać go w innym miejscu i w lepszej sprawie, zamiast bezmyślnie oddawać w ofierze bogom? /Kornelia Cieślik/

 

Film zrobił na mnie duże wrażenie. Słyszałem już wcześniej nazwisko Marcinkiewicza, nie wiedziałem jednak dokładniej, kim był. Teraz wiem, że to postać wybitna i gdyby przeżyła wojnę, wiedziałby o niej cały świat. W filmie nie powiedziano wiele o jego dokonaniach matematycznych, ale opisano błyskotliwą karierę naukową pod opieką profesora Antoniego Zygmunda. Według naszego profesora Jurija Kryakina "Zygmunda warto czytać". Ja jego publikację również posiadam i od teraz będą ją znacznie bardziej cenił. W pamięci zostaną mi też uczucia, które budzi u bliskich osób straszna śmierć młodych bohaterów.
/Krzysztof Porębski/

 

Określenie "wybraniec bogów" tradycyjnie dotyczy młodo zmarłych matematycznych geniuszy i pasuje idealnie do Marcinkiewicza, który w wieku 29 lat został profesorem i od października miał zacząć wykłady na Uniwersytecie w Poznaniu. Niestety, we wrześniu wybuchła wojna, a honor nakazał młodemu człowiekowi odłożyć wszystko na rzecz służby wojskowej. Nie wojował długo, dostał się do sowieckiej niewoli i w okrutny sposób został zamordowany, a wraz z tym młodym życiem uśmiercona została na wiele lat pamięć o nim. Tak było do czasu aż przyjaciel i mentor Antoni Zygmund wydał książkę, w której pojawiło się po raz pierwszy twierdzenie Marcinkiewicza. /Marta Kosatka/

 

Opowieść o życiu Józefa Marcinkiewicza opiera się głównie na wspomnieniach o nim, i mimo że zazwyczaj tego rodzaju filmy nie są porywające, to ten jest wyjątkowy. Szkoda tylko, że działalność naukowa Marcinkiewicza została tak lapidarnie przedstawiona. Poza tym film jest bardzo emocjonalny i poruszający. Najmocniej zapadła mi w pamięć wypowiedź prof. Lecha Maligrandy o tym, w jaki sposób Polska straciła tak wspaniałego człowieka i naukowca, przez co jest mu po prostu smutno. To rzeczywiście smutne, w jakich okolicznościach i z jakich powodów straciliśmy Józefa Marcinkiewicza, a także wielu podobnych mu młodych ludzi. Czy strzelanie brylantami w nieprzyjaciół to nasza narodowa specjalność? /Szymon Kublin/

 

Sceny fabularyzowane pozwalają lepiej wczuć się w nastroje społeczne tamtych czasów oraz sytuację rodzinną bohatera, która wywarła duży wpływ na wiele jego decyzji, z których nie wszystkie potrafię zrozumieć. Nie słyszałam wcześniej o tej ważnej dla polskiej matematyki postaci. Doceniam to, że film jest przystępny dla widza bez znajomości matematyki, ale nie rozumiem, dlaczego wszelkie skrawki zapisanych tablic są skrzętnie ukrywane w ruchach kamery,jakby twórcy bali się wejścia w jakiekolwiek matematyczne szczegóły. Osoby, które podobnie jak ja, chciałyby dowiedzieć się więcej o matematycznych dokonaniach Marcinkiewicza, mogą odczuwać duży niedosyt po obejrzeniu filmu. Czytajcie więc książki, np. Józef Marcinkiewicz. Genialny matematyk, męczennik Katynia (pod redakcją Janiny Marciak-Kozłowskiej i Emilii Jakimowicz, wyd. 2011, 2017 i 2020). /Ewa Sobczyk/ 

 

W serii "Giganci Nauki" IPN wyprodukował także filmy o innych polskich matematykach: Stanisławie Ulamie (współtwórcy amerykańskiej bomby termojądowej) i Marianie Rejewskim (pogromcy niemieckiej maszyny szyfrujacej Enigma). O filmach z tej serii przeczytasz więcej na Portalu tutaj.

 

Źródła wiedzy IPN

Twórcy z IPN przyznają, że o Marcinkiewiczu dowiedzieli się przypadkowo od uczniów szkolnych. To dyletanci. Dlaczego mieliby wiedzieć cokolwiek o tym, czy i jak matematycy upamiętniają Marcinkiewicza? Lepiej myśleć, że to oni pierwsi byli tak oryginalni. Łatwo przypisać sobie wszystkie zasługi. A prawda historyczna nie jest istotna, zwłaszcza jeśli nie pasuje do obrazu IPN jako jedynego kustosza polskiej powojennej historii.

Postawa Zygmunda

Pełny szacunek dla prof. Antoniego Zygmunda. Istnieją doniesienia, że osobiście napisał list do Kołmogorowa (najważniejszego ówczesnego matematyka Związku Radzieckiego), aby wstawił się za Marcinkiewiczem i pomógł uwolnić go z niewoli. Dalsze losy tej prośby i tego listu nie są znane.

Dobrze że ta wiedza poprzez

Dobrze że ta wiedza poprzez film dotarła do całego społeczeństwa i nie ma co się kłócić czy obrażać.
Chwalą bohaterom!

Powrót na górę strony