NIK za zniesieniem obowiązku matury z matematyki

Data ostatniej modyfikacji:
2019-02-20
Autor: 
opracowanie redakcyjne
Poziom edukacyjny: 
szkoła średnia z maturą
szkoła wyższa

19 II 2019 po kontroli w oświacie Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o fatalnym stanie nauczania matematyki w polskich szkołach. Jednym z zaleceń pokontrolnych było czasowe zawieszenia powszechnej matury z matematyki. Wiele osób potraktowało to jako przedwyborczą rozgrywkę polityczną. Na szczęście Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało, że nie planuje takiego rozwiązania.

Treść raportu NIK: https://www.nik.gov.pl/plik/id,19331,vp,21939.pdf

Oświadczenie MEN: https://www.gov.pl/web/edukacja/matematyka-na-maturze

 

prof. Ludomir Newelski (IM UWr) - wypowiedź z forum matematyka.pl

Raport jest ciekawy, nie robi jednak na mnie dobrego wrażenia. Ciekawe jest zestawienie faktów, gorzej jest z wnioskami. Wnioski często są w stylu "pudrowania trupa". Ciekawy jest przykład Finlandii, gdzie matura z matematyki nie jest obowiązkowa, a poziom nauczania matematyki jest bardzo wysoki. Tyle, że autorzy raportu nie odpowiadają, dlaczego. Podobnie zresztą specjalistki od dydaktyki matematyki, cytowane w raporcie, ślizgają się po powierzchni zjawisk. Wszyscy omijają "wielkiego słonia w pokoju". Punktem wyjścia powinno być prawdziwe wsparcie nauczycieli: zwiększenie ich prestiżu, pozycji społecznej, w tym zwłaszcza materialnej. Zagwarantowanie, by do zawodu nauczyciela dopuszczać tylko bardzo dobrych kandydatów, wprowadzenie limitów kształcenia nauczycieli, likwidacja "bocznych furtek" do zawodu nauczyciela. Tak, jak się to robi w Finlandii. U nas zamiast tego mówi się o etosie nauczyciela i dumie zawodowej. Samą dumą człowiek się nie naje...

Sam raport jest pisany przez niespecjalistów, to widać. Przykładowy cytat ze strony 50:
W skali kraju w latach szkolnych 2014/2015-2016/2017 w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Matematycznej dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych wzięło udział 3471 uczniów. W poszczególnych latach szkolnych 2014/2015-2016/2017 liczba ta kształtowała się odpowiednio: 895, 1171, 1405 uczestników etapu szkolnego; 409, 617, 632 – okręgowego; 126, 113, 154 – centralnego; 42, 46, 27 – laureatów (spadek liczby laureatów w 2016/2017 w porównaniu z poprzednim rokiem o 47%, pomimo wzrostu liczby uczestników o 57%).
Przypadkowe fluktuacje liczby laureatów są tu przedstawione jako znaczące tendencje. Podobnie jest też gdzie indziej. Autorzy raportu przedstawiają różne dane liczbowe i wyciągają z nich pochopne wnioski. Typowe myślenie urzędnicze. Z grubsza wygląda to tak: jest źle, bo dyrektorzy organizują za mało zajęć wyrównawczych, a sale lekcyjne są słabo wyposażone. No i nauczyciele szwankują, bo za mało jest "doradców metodycznych" (w Podlaskiem wręcz 0, w Mazowieckiem zdaje się 15). W moim odczuciu raport omija więc "słonia w pokoju", o którym piszę wyżej. Raport zawiera też wnioski zdroworozsądkowe, z którymi trudno się nie zgodzić: podział uczniów na grupy zgodnie z ich zdolnościami, wydzielenie czasu na matematykę w klasach pierwszych itd. Ale te wszystkie działania to półśrodki. Autorzy łatwo krytykują dyrektora szkoły, że biolog i bibliotekarka uczą tam matematyki. A skąd dyrektor ma wziąć kompetentnego nauczyciela, za jakie pieniądze?

Uwaga na boku. Cały ten raport nie podoba mi się jeszcze z jednej przyczyny. To nie NIK powinien być jego autorem, lecz MEN. Zadanie NIK-u (stworzonego jeszcze przez Piłsudskiego) to ujawnianie nieprawidłowości, głównie finansowych, w instytucjach publicznych. Działania w kierunku doskonalenia systemu oświaty to z natury rzeczy domena MEN. NIK wchodzi tu więc w nie swoje kompetencje. Takie zamazywanie kompetencji (a w związku z tym i odpowiedzialności) to zła cecha systemu władzy. Zauważyłem, że raport powstał w Departamencie Nauki i Dziedzictwa Narodowego NIK (czy jakoś tam). No właśnie, biurokratyczna struktura NIK się rozrosła, urzędnicy potrzebują coś z siebie wydalać, by uzasadnić potrzebę swojego istnienia, to i produkują takie raporty. Biurokracja rośnie coraz bardziej i nic dobrego z tego nie wynika.

Można też zauważyć rozbieżność między wnioskami raportu ("zawiesić obowiązkową maturę z matematyki") a wnioskami ekspertek. To budzi podejrzenia, że raport ma ukryte motywy polityczne, że chodzi o zdobycie popularności w roku wyborczym.

 

Małgorzata Mikołajczyk (kierownik Pracowni Dydaktyki i Popularyzacji Matematyki IM UWr)

Niestety, teza NIKu o fatalnym stanie nauczania matematyki w szkołach jest całkowicie słuszna, chociaż zalecenia są absurdalne. I może dobrze się stało, że NIK zabrał głos w tej sprawie, skoro MEN udaje, że problem nie istnieje, chociaż sam do niego w dużej mierze doprowadził. Powszechnie wiadomo (choćby z licznych doniesień prasowych), że w tej chwili w szkołach coraz rzadziej matematyki uczą absolwenci studiów matematycznych. Jeszcze kilka lat temu było tak tylko w małych miejscowościach, a obecnie jest to normą nawet w dużych miastach (we Wrocławiu i okolicach we wrześniu 2018 brakowało 80 nauczycieli matematyki). I nie pomoże tu zatrudnienie nawet całych tabunów doradców metodycznych. Po prostu duże zapotrzebowanie rynku pracy na osoby z wykształceniem matematycznym wydrenowało rynek oświatowy. Podobnie 30 lat temu stało się z nauczaniem języków obcych w szkołach - na rynku nie brakowało tylko rusycystów, angliści bez problemu znajdowali zatrudnienie poza oświatą za znacznie lepsze pieniądze. Dziś to już przeszłość. Sama znajomość angielskiego, która stała się normą w korporacjach, już nie wystarczy. Tymczasem nawet słabi absolwenci z wykształceniem matematycznym z łatwością znajdują dobrze płatną pracę w bankach i korporacjach, a studenci masowo porzucają studia lub kończą je z licencjatem, bo ta praca ich szuka. Ze szkół odchodzą wykwalifikowani nauczyciele matematyki, bo ich najwyższa pensja, na jaką po latach pracy mogą liczyć w szkole, jest niższa niż ta, jaką na czas 3-miesięcznego okresu próbnego otrzymują w korporacjach, a pensja nauczyciela stażysty oscyluje ciągle wokół najniższej płacy. Matematyk głupi nie jest. A życie zmusza go do dokonywania racjonalnych wyborów.

Kto wobec tego uczy matematyki w polskich szkołach? Coraz rzadziej osoby po studiach matematycznych. Od lat mamy problemy z wysyłaniem studentów matematyki na praktyki do szkol w miejscu ich zamieszkania, bo tam w szkołach nie ma żadnego nauczyciela, którego kwalifikacje do wykonywania zawodu byłyby wyższe, niż aktualne kwalifikacje praktykanta (do szkoły student trafia po 4 semestrach studiów matematycznych, a tam często uczą wyłącznie osoby po 2-semestralnych studiach podyplomowych dających uprawnienia do uczenia matematyki nauczycielom dowolnych przedmiotów, w tym bardzo często nauczycielom przedszkola i klas I-III, nauczycielom techniki, rosyjskiego, katechetom i bibliotekarkom). Uprawnienia te można bez trudu uzyskać (choć bliższe prawdy jest stwierdzenie, że można je "kupić") na wielu dziwnych uczelniach, często w formie e-learningowej. Bulwersujący jest fakt, że niektóre z takich ośrodków w formie "garażowej" prowadzone są także przez pracowników UWr jako dodatkowe źródło dochodu i to za wiedzą i przyzwoleniem władz uczelni. Matematyki uczą tam osoby całkowicie przypadkowe i do takiej pracy zupełnie nieprzygotowane.

Dopóki nauczyciele matematyki czy informatyki nie będą przyzwoicie w szkołach opłacani, dopóty będą tych przedmiotów uczyły w szkole przysłowiowe już zetpeciary (nauczycielki ZPT), albo w ogóle nie będzie komu matematyki uczyć. Można oczywiście znieść obowiązek matury z matematyki i uznać problem za rozwiązany, ale żadna szanująca się uczelnia na świecie na żaden kierunek studiów kandydata bez matury z matematyki nie przyjmie. Zatem z obowiązkową matura czy bez i tak dostęp do kształcenia matematycznego w szkole będzie bardzo nierówny. Daje to oczywiście szanse szkołom prywatnym, które niezwiązane żadnymi widełkami płac już teraz oferują nauczycielom matematyki pensje znacznie wyższe niż nauczycielom innych przedmiotów, co pozwala im załatać braki kadrowe. A MEN najpierw dopuszcza do zawodu każdego nauczyciela z łapanki, a potem będzie próbował wszystkich niedouczonych matematyków doszkalać, rozwijając sieć doradców metodycznych. Ciekawe, czy to okaże się rozwiązaniem tańszym i skuteczniejszym.

 

Raport jest rzetelny

Raport NIK zawiera dużo rzetelnych informacji, które warto przedyskutować przede wszystkim pod kątem tego, co mogą zrobić z nimi różne instytucje, uczelnie, szkoły.

Chyba niezbyt rzetelny

Na stronie 54 raportu zapisano, że 97% nauczycieli matematyki ma stopień magistra i przygotowanie pedagogiczne. Ale nie sprawdzono, magistrem jakiego kierunku są ci nauczyciele. Gdyby sprawdzano, ilu jest magistrów matematyki, wyniki nie byłyby tak wysokie. Nie zapytano nawet, ilu z tych nauczycieli zdobyło uprawnienia do nauczania matematyki w czasie studiów, a ilu na wątpliwej jakości dokształtach podyplomowych. I cała wiarygodność informacji legła w gruzach.

Raczej tragicznie nierzetelny

Na str. 56-57 mowa jest o powołanym kwietniu 2017 w MEN zespole 25 ekspertów ds. kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Nie ma zastrzeżeń do składu tego zespołu (w przeciwieństwie do zespołu ekspertów, który przygotował - dodajmy że bardzo kompetentnie i przyzwoicie - podstawę programową). Tymczasem we wspomnianym zespole, którego zadaniem było m. in. sformułowanie stanowiska MEN, dotyczącego organizacji i sposobu kształcenia nauczycieli w szkołach wyższych do projektu ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce nie było ŻADNEGO metodyka zajmującego się kształceniem nauczycieli przedmiotowców (w tym żadnego metodyka matematyki). Zespół złożony był w całości z pedagogów (z przewagą pedagogów specjalnych) oraz jednego fizyka - kierownika Centrum Kształcenia Nauczycieli na UJ, czyli tez reprezentującego interesy lobby pedagogów i psychologów. I ten skład zespołu ekspertów nie wzbudził żadnej kontrowersji wśród kontrolerów NIK? Pogratulować dociekliwości.

Absurdalny wniosek NIK

Ten absurdalny wniosek NIK wynika z faktu, że kontrolę prowadził 47-letni dyrektor Departamentu Nauki NIK - Piotr Prokopczyk - z wykształcenia historyk sztuki (UW) i absolwent dwuletniej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, czyli zarządzania. Tenże nie lubi, nie umie i nie rozumie matematyki, dlatego w jego opinii matematyka nie ma znaczenia dla życia i chętnie usunąłby ją ze szkoły i nauczania. W okresie 2002 - 2013 zajmował w NIK stanowisko doradcy ekonomicznego w Departamencie Gospodarki, Skarbu Państwa i Prywatyzacji NIK i z dużym zaangażowaniem przerabiał liczby ustalone w kontrolach na takie, które mu odpowiadały, pasowały do interpretacji i wyjętych ze swojej głowy absurdalnych wniosków. Poza NIK ten karierowicz zajmował stanowiska w Ministerstwie Finansów, związane z informacją finansową i cłami (historyk z wykształcenia!!!). Niebawem będzie konkurs w NIK na dyrektora Departamentu Nauki, w związku z wygaśnięciem 5-letniej kadencji. Za swoje zasługi P. P. dostał już medal od Prezydenta RP 7 lutego br. na wniosek Prezesa NIK - K. K.

Powrót na górę strony